Refleksje u progu lata - czyli co najbardziej sprzyja rozwojowi zawodowemu nauczyciela

Nie planowałam pisać nic w ramach podsumowania tego roku szkolnego, ale zmobilizowałam się pod wpływem kolejnej edycji  EduWeek - wydarzenia zainicjowanego i zorganizowanego przez Karolinę Lubas. Raz na jakiś czas grupa blogerów udostępnia swoje materiały związane z określonym tematem, tym razem padło na rozwój nauczyciela. Temat bardzo szeroki i już nie mogę się doczekać tego, jak moi koledzy go zinterpretują. Początkowo, przytłoczona ogromem zadań pod koniec roku szkolnego oraz osłabiona tropikalnymi upałami, planowałam podzielić się swoim zeszłorocznym wpisem na temat mojej filozofii uczenia języka angielskiego zawodowego Angielski zawodowy - to proste!. Jeśli ktoś jest zainteresowany, zapraszam TUTAJ. Potem jednak ochłonęłam, temperatura na zewnątrz spadła na moment  i stąd moje bieżące wypociny :) Z góry przepraszam za bardzo osobisty i nieco emocjonalny ton tego wpisu, ale taki już ze mnie typ.

TO, CO NAJWAŻNIEJSZE

Oczywiście jest to moje prywatne zdanie. Miałam zakończyć tym akapitem ale w obawie, że się znudzicie i nie dotrwacie do końca, postanowiłam wrzucić to na sam początek. 
Właściwie już u progu swojej długiej kariery zawodowej przekonałam się, że nic lepiej nie wpływa na mój rozwój zawodowy, motywację, jakość mojej pracy i ogólny dobrostan nauczycielski, jak szeroko pojęta WSPÓŁPRACA z innymi kolegami po fachu. Jako początkująca nauczycielka zostałam rzucona na głęboką wodę.  Jeszcze jako  studentka zaczęłam pracę w szkole podstawowej i byłam tam jedynym anglistą. Wspominam to jako bardzo trudny okres w życiu, przy całej życzliwości grona pedagogicznego i dyrekcji. Teraz wiem po latach, że brakowało mi po prostu możliwości skonsultowania się, weryfikacji pomysłów oraz obserwowania pracy innych nauczycieli języka angielskiego. 
Potem było już tylko lepiej. Może nie wszyscy byli skorzy do współpracy, ale zawsze w gronie anglistów był ktoś chętny do podzielenia się materiałami, pomysłami, porozmawiania o tym co mu się udało, sprawdziło itp. Szczerze mówiąc ŻADNE szkolenie, wykład, warsztaty, studia podyplomowe nie nauczyły mnie tyle, co rozmowa z mądrym nauczycielem  zaangażowanym w swoją pracę. Najlepsze aplikacje, materiały, szkolenia, podręczniki, strony internetowe, gry, które poznałam to efekt wymiany doświadczeń z innymi anglistami. Dla mnie są oni najwiarygodniejszym źródłem informacji, bo wiem, że wszystko już przetestowali, przeuczyli i ich opinia jest szczera, a nie wynika z chęci sprzedania mi jakiegoś produktu. Uważam, że takie rozmowy są bardzo rozwijające. W moim przypadku już sama możliwość omówienia problemu z kolegą pozwala na zdystansowanie się do niego, a często w trakcie rozmowy sama znajduję rozwiązanie. Uwielbiam też słuchać jak inni koledzy poradzili sobie w danej sytuacji. Nie ma jak zbiorowa mądrość!. Irytują mnie często zdziwione miny niektórych, że chce mi się całą przerwę poświęcić na rozmowę o pracy. Tak, chce mi się, bo kiedy i z kim mam rozmawiać o pracy? Z ciocią na weselu kuzyna? No, hello!!!

"NIE WIEM" - jak to trudno powiedzieć

Coś jest chyba w nas nauczycielach, że mamy problem z przyznaniem się, że czegoś nie wiemy. Nie mówię tu o nieznajomości jakiegoś słówka, czy idiomu, ale przyznaniu się, że nie mamy pomysłu jak podejść do jakiegoś zagadnienia gramatycznego, albo że jakaś lekcja wyszła słabiej niż inne i nie wiemy do końca dlaczego, albo napotkaliśmy jakiś problem wychowawczy i nie bardzo wiemy jak go rozwiązać.  Myślę, że warto poprosić życzliwą koleżankę, czy kolegę o radę. Zdaję sobie sprawę, że musi to być ktoś naprawdę zaufany, bo sama wiem jak bolą reakcje typu To jak pani uczy, skoro pani tego nie wie? albo No każdy musi sobie z tym jakoś sam poradzić. Mnie nikt nie pomagał jak zaczynałam. Na moich lekcjach wszystkie zespoły klasowe zachowują się nienagannie. Wierzę jednak w to, że WSZĘDZIE znajdą się mądrzy i życzliwi ludzie, którzy nie mają potrzeby podreperowywania własnego ego czyimś kosztem, tyko potrafią rzeczowo odpowiedzieć na dręczące nas pytania. Widzę tutaj ogromne pole do popisu dla doświadczonych nauczycieli, pokażmy na własnym przykładzie, że zależy na na rozwoju kolegów. Nie chodzi mi o robienie czegoś za nich, ale wskazanie kierunku pracy, bez pogardliwego pokazywania swojej wyższości.  Przyznajmy się, przecież nie od razu byliśmy tacy mądrzy jak teraz. Podejrzewam, że gdybym obejrzała własną lekcję sprzed dwudziestu paru lat, załamałabym się poziomem dydaktyki, a wtedy wydawało mi się, że jestem niesamowita :) Nie traktujmy innych jak potencjalną konkurencję, ale jako partnerów biznesowych, którzy wpływają na wizerunek firmy, którą w naszym przypadku jest szkoła. Niedociągnięcia w pracy jednego nauczyciela rzucają się cieniem również na nas, więc dbajmy o to, żeby koledzy mieli możliwość rozwoju i poprawy jakości własnej pracy. 

NIEKOŃCZĄCA SIĘ HISTORIA

Kiedy byłam jeszcze bardzo młodą nauczycielką, marzyłam o chwili, kiedy już będę miała taki warsztat, że każdą lekcję będę mogła poprowadzić bez przygotowania, bazując na doświadczeniu. Teraz widzę swoją głupotę i naiwność i żal mi trochę tej osoby, którą przez chwilę byłam. Nie ma nic piękniejszego niż zmiany w podejściu do nauczania, odkrywanie nowych metod, technik, aplikacji itp. Szybko się zorientowałam, że osiągnięcie tego stanu byłoby końcem mojej kariery zawodowej. W każdym zawodzie trzeba się cały czas dokształcać, a w naszym chyba w szczególności. Licealiści z lat 90-ych to byli zupełnie inni ludzie niż ich współcześni rówieśnicy, świat w którym żyją też się ogromnie zmienił, grzechem byłoby stosowanie tej samej dydaktyki do tak różnych osób. Dlatego musimy się ciągle doszkalać, nie dlatego, że jest to wpisane jako jeden z punktów do awansu zawodowego (osobiście przeraża mnie takie podejście do dokształcania się, żeby tylko jakiś papierek był), ale żeby być w kontakcie z rzeczywistością i obecnymi uczniami, a  nie tymi sprzed kilkudziesięciu lat.

FACEBOOK - samo zło?

To zależy jak i do czego się go używa. Kiedyś prawie już miałam uśpić swoje konto, bo zaczęły mnie śmiertelnie nudzić wakacyjne i kulinarne posty znajomych i znajomych znajomych. Odkryłam jednak grupy zrzeszające nauczycieli języka angielskiego i to był prawdziwy przełom w moim życiu. (Pisałam o swojej miłości do tych grup w poście pod przewrotnym tytułem Czas na rachunek sumienia... TUTAJ .) Od tej chwili mam w zasięgu ręki możliwość rozmowy nie z kilkoma, ale z kilkoma tysiącami nauczycieli, ogromna większość z nich jest życzliwa i chętna do pomocy. Jak wszędzie trafiają się osoby, które czerpią satysfakcję z wytknięcia komuś błędu lub wskazania braków w edukacji, ale już w tym rola adminów, żeby im wytłumaczyć jaki charakter ma grupa. Dodatkową zaletą grup są od pewnego czasu organizowane mniej lub bardziej formalne zloty. Brałam udział do tej pory w dwóch i wybieram się na trzeci. Jeśli tylko czas i finanse wam pozwolą, polecam z całego serca. Bądźcie przygotowani na długie branżowe rozmowy, doskonałe szkolenia, ale też na dużo świetnej zabawy. 
Dla mnie osobiście jednym z najpiękniejszych wspomnień ze zlotu jest refleksja mojej współlokatorki z domku, która stwierdziła, że czuje się cudownie na zlocie, bo wreszcie może sobie bez ograniczeń porozmawiać o pracy :) Dodatkowo jeszcze w zeszłym roku poznałam osobiście Karinę Frejlich - https://karinafrejlich.pl/, co zaowocowało naszą intensywną, tak, użyję tego słowa, WSPÓŁPRACĄ :). 

KOSZTY

No tak, rozwój kosztuje. Nawet darmowe szkolenia, czy webinaria wymagają od nas poświęcenia części prywatnego czasu. Ale albo się chcemy rozwijać, albo nie. Z tymi kosztami to różnie bywa. Nie zawsze kosmicznie drogie szkolenia są najwartościowsze, a te darmowe nic nie warte. Znowu polecam rozmowę z kolegami, którzy już w nich uczestniczyli i mogą powiedzieć co jest warte swojej ceny, a co nie. Z darmowych szkoleń polecam osobiście webinaria DOS na wynos, pisałam o nich TUTAJ, Edunation, oraz Oli Dykty. Na pewno znajdziecie tam  dużo ciekawych pomysłów. 
Od kilku lat uczestniczę w konferencjach organizowanych przez stowarzyszenie IATEFL - relacja z zeszłorocznej konferencji TUTAJ. Konferencja jest płatna, ale moim zdaniem warta swojej ceny. W tym roku odbędzie się w moim ukochanym mieście Gdańsku, więc jak możecie zgadnąć już się zapisałam :)

EGZAMINATOR

Jeśli ktoś ma jeszcze wątpliwości, czy zostać egzaminatorem czy nie, to moja odpowiedź brzmi TAK.  Oprócz egzaminu maturalnego, do niedawna gimnazjalnego i ósmoklasisty oceniam również egzamin na poziomie dwujęzycznym. W mojej szkole nie ma oddziałów dwujęzycznych, ale jest zawsze jakaś grupa uczniów, z roku na rok coraz większa, która chce podjeść do niego. Mogę im dokładanie wytłumaczyć na czym ten egzamin polega, jakie są kryteria oceniania  itp i mam pewność, że wiem o czym mówię. Nawet jeśli nie macie ochoty współpracować z OKE, to wiedza zdobyta podczas szkoleń ogromnie przydaje się w codziennej pracy. Kryteria oceniania mamy w małym palcu, od razu możemy dementować wszelkie mity na temat oceniania, a usłyszałam ich mnóstwo. Byciu egzaminatorem poświęciłam cały wpis TUTAJ.

SŁOWOTOK

Tak postanowiłam podsumować ten wpis. Bo teraz widzę, że zamiast się rozpisywać wystarczyłoby powiedzieć, że moim zdaniem najlepiej na rozwój zawodowy nauczyciela wpływa kontakt i współpraca z innymi nauczycielami, oczywiście tymi, którym zależy na jakości edukacji, zaangażowanymi, pełnymi pasji. To oni potrafią sprawić, że nie wracamy do szkoły po wakacjach z niechęcią i poczuciem rozgoryczenia, ale z głową pełną pomysłów, które chcemy od razu wypróbować.  Oczywiście wyższa pensja nauczycielska byłaby pożądanym dodatkiem, ale coś mi się wydaje, że niektórzy tak już mają,  że nawet za nie wiadomo jakie pieniądze i tak im się nic nie będzie chciało :(

Jeśli jesteście ciekawi jak temat rozwoju nauczyciela zinterpretowali inni blogerzy, zapraszam do śledzenia wpisów na stronie EduWeeku  TUTAJ






Komentarze

Popularne posty