Wirus Bitmoji - ostrzeżenie
Przecież to nic nowego!
Podobno wirus Bitmoji pojawił się kilka lat temu, ale zainfekowawszy bardzo łagodną mutacją relatywnie niewielką część populacji, głównie młodych i bardzo młodych osób, które najwyraźniej urodziły się już na niego uodpornione i błyskawicznie poradziły sobie z jego groźnymi skutkami, spał sobie uśpiony w czeluściach Internetu rzadko tylko pojawiając się na chwilę. Widywałam jego przejawy od czasu do czasu, ale ponieważ były sporadyczne i zupełnie niegroźne, nie czułam potrzeby ostrzegania przed nim. Moja trzynastoletnia córka określiła go jako strasznie stary i w ogóle nie wykazywała objawów chorobowych. Wszystko zmieniło się nagle w zeszłym tygodniu za sprawą nieodpowiedzialnego zachowania dwóch nauczycielek języka angielskiego. Jedna z nich wygrzebała wirus i go upubliczniła, druga doprowadziła do kilu niebezpiecznych mutacji, sprawiając, że osoby pozornie uodpornione na niego zapadły na ciężką chorobę wykorzystywania tej apki dosłownie w każdym momencie nauczania.
Jak to działa?
Bitmoji to aplikacja służąca do tworzenia własnych awatarów. Ja używam telefonu z systemem Android, ale podobno są wersje na inne systemy łącznie z wtyczką do Chrome. Można dobrać sobie fryzurę, strój, kolor oczu, kształt twarzy. nosa uszu itp. Potem macie możliwość wyboru setek scenek, w których wasz awatar się znajduje: w pracy, w wannie, na wybiegu dla modelek, nawet w toalecie (sic!!!) itp. Wybór jest przeogromny, a sytuacje niebanalne i nieoczywiste. Każdą stworzoną scenkę można zapisać na różne sposoby: w pamięci telefonu, na google drive, wysłać jako załącznik przez pocztę elektroniczną, stworzyć z niego pdf, no bardzo dużo możliwości. Potem zaczyna się szaleństwo, na które wpadła Monika Ziębakowska . Zdjęcia swojego awatara wydrukowała, zalaminowała (a jakże) i rzuciła na żer uczniom. Jej awatary możecie obejrzeć i pobrać TUTAJ - mam zgodę Moniki na ich upowszechnienie. Może i na tym by się skończyło, gdyby nie kolejna pani, czyli Karina Frejlich. Ona, jak wspomniałam, doprowadziła do groźnych mutacji wirusa, w typowy dla niej sposób tworząc od razu kilka gier z wykorzystaniem Bitmoji. Okazało się, że te małe obrazki można wykorzystać do uczenia nie tylko present simple, ale różwnież porównania present simple i continuous, present perfect, used to i czasów przeszłych, konstrukcji going to i wieluuu wieluuu innych. Gdyby dziewczyny jeszcze zachowały to wszystko dla siebie, nie byłoby problemu. Ale gdzie tam, od razu musiały się pochwalić swoimi pomysłami na Facebooku, co doprowadziło do wybuchu prawdziwej epidemii. Co chwilę ktoś meldował się za pomocą awatara z Bitmoji i nie dało się o tym zapomnieć. Ja naturalnie od razu wykorzystałam Bitmoji do zmotywowania uczniów do tworzenia historyjek, ale oczywiście już wiem, ze za sprawą Kariny i Moniki będą mi towarzyszyć jeszcze długo, zwłaszcza, że Karina oprócz awatarów - TUTAJ stworzyła listę czasowników przydatnych podczas opisywania obrazków - TUTAJ. Mam jej zgodę na umieszczenie tutaj tych materiałów.
Uważajcie!!!
Zatem jeszcze raz ostrzegam, trzymajcie się od Bitmoji z daleka, bo gdy już raz was dopadnie, ciężko będzie wam przygotować lekcję bez wykorzystania tej apki. Aby wam zaoszczędzić bezpośredniego kontaktu z tą niebezpieczną aplikacją dzielę się gotowymi flashcardami zrobionymi przy jej pomocy oraz programu Canva. Wiadomo, że najlepsze są własne awatary, ale a nuż uznacie, że mój jest całkiem podobny do waszego. Plik do pobrania TUTAJ.
Podziękowania
Teraz już zupełnie na poważnie, bardzo dziękuję Monice i Karinie za potężną dawkę inspiracji. Uwielbiam takie uniwersalne pomoce, które można wykorzystać na setki sposobów. Koniecznie zajrzyjcie na facebookowe profile dziewczyn, tam dopiero są cuda, polecam również z całego serca rewelacyjny blog Kariny Sophia - Języki Obce, na którym są setki fantastycznych pomysłów.
Komentarze
Czy trudno było zaprojektować planszę Present Simple? Czy to Pani wtkonywala w Canvie, chetnie bym porozmawiała o współpracy.