Już prawie wakacje - oglądamy film... a może niekoniecznie :)
Już prawie wakacje - oglądamy film... a może niekoniecznie :)
Biję się w piersi, tak!, też mam to na sumieniu. Gdy zbliżały się wakacje i frekwencja uczniów leciała na łeb na szyję, za oknem upał i właściwie każdy myślał już o końcu roku szkolnego, uczniowie najczęściej witali mnie sakramentalnym "obejrzyjmy jakiś film". Najczęściej miałam już coś w zanadrzu, ewentualnie uczniowie coś proponowali, ustalaliśmy którą wersje puszczamy (napisy czy bez) i .... przeważnie klapa. Jedni film znali, innych nudził, część nie mogła go zrozumieć, a niektórzy dla zasady kontestowali go, bo był częścią systemu szkolnego, więc z definicji nie mógł być nic wart. Kończyło się na tym, że w najlepszym wypadku połowa leżała na ławkach i spała, film sobie leciał i nic z tego nie wynikało. Co z tego, że piękna angielszczyzna płynęła z ekranu, skoro nikt jej nie doceniał, a w efekt "osłuchania" jakoś nie wierzę. W dodatku film musiał być oglądany na raty, bo 45 minut nie starczało, na kolejnej lekcji mało kto pamiętał, co było wcześniej i ciągnęła się taka edukacyjna fikcja. Śmiem twierdzić, że jest to zwykłe marnowanie czasu. Sama próbowałam się usprawiedliwiać, tłumacząc sobie, że przy takiej ilości uczniów i tak nie ma sensu robić nic nowego itp. Trochę zajęło mi czasu zrozumienie, że skoro jednak jacyś uczniowie pojawiają się na lekcjach, to może warto ich docenić i zaproponować przyzwoite zajęcia. W końcu, są to osoby najrzetelniejsze, najbardziej zmotywowane, lub mające bardzo wymagających rodziców, którzy są zdania, że do szkoły chodzi się do końca. Sama oczekuję tego od własnych dzieci i rozumiem ich frustrację, gdy po powrocie ze szkoły w czerwcu mówią, że znów przez kilka godzin oglądali tylko różne filmy, najczęściej nawet nie bardzo pamiętają, co to było. Oczywiście nie mam nic przeciwko używaniu filmów na lekcji, ale musi to być przemyślane, filmy powinny być pretekstem do dyskusji, a nie jedynie zapchajdziurą. Wiem, że nauczyciele mają mnóstwo fantastycznych pomysłów na wykorzystanie filmów. Dla mnie klasyką jest strona Film English, której autor Kieran Donaghy potrafi skonstruować 60-minutową lekcję na bazie kilkuminutowego filmiku, często modyfikuję jego scenariusze lekcji, bo moim zdaniem są trochę zbyt rozbudowane jak na moje potrzeby, ale bardzo podoba mi się jego filozofia korzystania z filmów. Podobne podejście ma Kasia prowadząca blog Enjoy English, która stara się poprzez film uczyć o tym, co jest w życiu ważne. Cudowny scenariusz lekcji jej autorstwa znajdziecie TUTAJ . Mnóstwo świetnych pomysłów ma także Jamie Keddie, na swojej stronie http://lessonstream.org. To skarbnica przeróżnych materiałów, oryginalnych pomysłów na uczenie gramatyki i słownictwa oraz oczywiście na wykorzystanie krótkich filmików.
Jak zwykle rozpisałam się we wstępie, a wcale nie chciałam skupiać się na filmach. Uważam, że końcówka roku szkolnego, to idealny moment na poćwiczenie z uczniami mówienia na lekcji. Uczniowie są już bardziej wyluzowani, oceny są już zaproponowane lub wystawione, więc nie czują się oceniani, a niższa frekwencja w klasach to idealne warunki do przeprowadzania role-playów, dyskusji i innych ćwiczeń komunikacyjnych. No aż się prosi, żeby skorzystać. Poniżej moje ulubione pomysły na zajęcia w czerwcu. Oczywiście wszystko, to robię w ciągu roku, ale nie w takiej samej dawce i nie ze wszystkimi grupami. Ogólna zasada to - recycling materiałów :)
1. Just a minute.
Chyba wszyscy znają kultową audycję BBC - Just a Minute. Podczas niej uczestnicy, najczęściej celebryci lub inne znane postaci, wypowiadają się na temat zaproponowany przez prowadzącego przez jedną minutę. Też mi wyzwanie!!! Nie do końca jest to takie łatwe, okazuje się, że minuta to jednak sporo czasu na wypowiedź, a trwa jeszcze dłużej jeśli podczas wypowiedzi nie można się powtarzać (REPETITION), zawahać (HESITATION) oraz odchodzić od podanego tematu (DEVIATION). Ostatnio pojawiła się telewizyjna wersja tego programu, którą zawsze pokazuję uczniom, żeby zrozumieli dokładnie zasady gry (JUST A MINUTE) i zaczynamy. Jest trudno, bo w obcym języku i pod presją czasu i reguł gry, ale zabawa świetna. Polecam w bardziej zaawansowanych grupach.
2. Recycling planszowy.
To moja ukochana gra bezczelnie skopiowana od Kariny Frejlich, która pisała o niej TUTAJ. Troszkę trzeba czasu poświęcić na przygotowanie zdjęć (użyłam podobnie jak Karina zdjęć ze starych repetytoriów maturalnych), pól funkcyjnych, powycinanie ich i zalaminowanie, ale efekt na lata. Układamy zdjęcia i pola z pytaniami w grę planszową i zaczynamy. Wypróbowałam ją z maturzystami i jeden stwierdził, że nie pamięta kiedy musiał tak dużo mówić na angielskim :) Moja wersja wygląda tak:
3. Zdjęcia na różne sposoby.
O tym, że zdjęcia to cudowna pomoc naukowa, wie każdy nauczyciel języka obcego. Mam kilka ukochanych sposobów na ich wykorzystanie.
- Co on sobie myśli - rozwieszamy po całej sali różne fotografie, ale muszą być na nich ludzie lub zwierzęta i prosimy uczniów, żeby na małych karteczkach napisali jednym zdaniem, co akurat myśli sobie dana osoba. na przykład uczeń siedzi w ławce i myśli (I'm hungry). Potem uczniowie wymieniają się kartkami w parach i próbują dopasować zdania do zdjęć. Może to być oczywiście punkt wyjścia do ułożenia krótkiego dialogu pomiędzy osobami ze zdjęć, dopisania ciągu dalszego monologu wewnętrznego danej postaci lub stworzenia całej historyjki na podstawie tych zdjęć. Myślę, że każdy ma mnóstwo pomysłów, co robić dalej.
- Podobieństwa - rozdajemy uczniom po dwa maksymalnie różniące się zdjęcia i prosimy żeby podali pod jakim względem są do siebie podobne. Dobrze jest poprosić o znalezienie na przykład 10 podobieństw, co będzie wyzwaniem dla uczniów i zmusi do szukania mniej oczywistych cech wspólnych.
- I see, I think I wonder - to świetne ćwiczenie, o którym pisała Justyna Mak na swoim blogu . Pozwólcie, że zacytuję na czym ten pomysł polega, a jest genialny w swej prostocie i już zdążyłam kilka razy go wykorzystać.
Przygotowanie:
- Drukuję to samo zdjęcie x 3 i pod każdym piszę I SEE, I THINK, I WONDER (można wydrukować jedną fotkę i dać 3 puste kartki z napisami).
- Proszę uczniów, aby indywidualnie (lub w parach) wybrali sobie jedno zdjęcie (można przypisać ucznia do danego obrazka) i przyjrzeli się mu uważnie.
- Każdy analizuje zdjęcie i dopisuje swoje pomysły, gdzie:
I SEE – to przedstawienie faktów i detali – who/what? where? what’s happening?
I THINK – to przedstawienie opinii – in my opinion.., I think.., in my view.., as I see it…, maybe…, probably.., perhaps… (tutaj zachęcamy do generowania nawet najbardziej odjechanych pomysłów)
I WONDER – to zadawanie pytań, dociekanie, dopytywanie o więcej szczegółów.
I WONDER – to zadawanie pytań, dociekanie, dopytywanie o więcej szczegółów.
Więcej na blogu Justyny TUTAJ.
4. TABOO
Kiedyś koleżanka (również anglistka) wspomniała, że najgorszym koszmarem jej siostry podczas lekcji języka angielskiego była gra w TABOO. Muszę przyznać, ze byłam w szoku, bo moi uczniowie sprawiają wrażenie, że dobrze się bawią podczas tej gry, a i ja dostrzegam jej ogromne walory edukacyjne. Taboo można przygotować samemu, można też poprosić uczniów o zrobienie zestawu dla drużyny przeciwnej, można poszukać w internecie gotowców lub kupić gotowy zestaw pod nazwą Forbidden Words. Wspomniana przeze mnie Kasia z Enjoy English ma jeszcze dodatkowe pomysły na wykorzystanie tych kart, o których pisze TUTAJ. Ja chyba najbardziej lubię, gdy uczniowie sami przygotowują zestawy, ale ponieważ czasem trwa to dość długo, często korzystam właśnie z gotowych kart. Ostatnio polubiłam przygotowywanie własnych zestawów tematycznych. Znajdziecie je TUTAJ.5. Talking circles
Jedno z moich ulubionych ćwiczeń. Pisałam już o nim jakiś czas temu, ale lubię do niego wracać, bo jest uniwersalne i zmusza uczniów do aktywności. Więcej TUTAJ.6. Trimino
Niby prosta zabawa, a naprawdę pozwala bardzo dokładnie powtórzyć słownictwo, ale również kolokacje, funkcje językowe, a nawet gramatykę. Więcej na temat trimino przeczytacie TUTAJ
7. Karty Let's talk Travel
Jestem ich współautorką, a powstały z inicjatyw Kariny Frejlich (też współautorki). Idealnie wpasują się w klimat lekcji tuż przed wakacjami. Zerknijcie na ich opis TUTAJ
8. Cyfrowe escape roomy i stacje dydaktyczne
Jestem fanką prowadzenia lekcji metodą stacji dydaktycznych (piszę o tym więcej TUTAJ ) i kocham escape roomy. Przygotowanie ich jest czasem czasochłonne, ale zaangażowanie uczniów wynagradza mi zawsze wszelkie trudy. Odkąd poznałam Genially wpadłam w nałóg przygotowywania materiałów za pomocą tego narzędzia. Stworzyłam kilkanaście Escape roomów na potrzeby swoich lekcji, a na zakończenie roku polecam te (jest tu też jeden przygotowany dla uczniów szkoły podstawowej stworzony przez Karinę Frejlich). Myślę, że na ostatnich lekcjach sprawdzą się idealnie.
Cyfrowe i stacjonarne escape roomy znajdziecie TUTAJ. A przykładowe cyfrowe TUTAJ
Cyfrowe i stacjonarne escape roomy znajdziecie TUTAJ. A przykładowe cyfrowe TUTAJ
Ciągle się boję, że piszę jakieś oczywiste oczywistości, za co bardzo przepraszam. Na swoją obronę mam to, że bloga piszę głównie dla siebie, bo ze względu na podeszły wiek dopada mnie skleroza i nie chcę, żeby jakieś fajne pomysły przepadły w czeluściach mojej niepamięci :) Oczywiście nic nie sprawia mi większej radości, gdy ktoś jednak poza mną go czyta. Pozdrawiam w prawie wakacyjnym nastroju :)
Jeśli lubicie przeprowadzać lekcje kulturowe zapraszam do grupy na Facebooku Kulturowe lekcje języka obcego. Czeka tam na was mnóstwo inspiracji.
Jeżeli kochacie escape roomy zarówno te cyfrowe jak i tradycyjne, zapraszam do grupy na Faceboku Escape Roomowy Raj. Znajdziecie tam mnóstwo gotowych escape roomów do wykorzystania podczas lekcji języka angielskiego (ale nie tylko), a także możecie podzielić się swoimi.
Komentarze