Narcyzm, egotyzm i inne zaburzenia :)

Nie zdziwię się wcale i nikogo nie będę winić, jeśli okaże się to ostatni wpis na moim blogu, który raczycie przeczytać. poziom narcyzmu, egotyzmu i innych -yzmów związanych z różnorodnymi zaburzeniami sięgnął tu Everestu. Ale podejmę ryzyko, licząc że moje osobiste korzyści (czyli autoterapia) przewyższą ewentualne straty wynikłe z mniejszej (jeszcze) ilości czytelników ;) Był to jeden z lepszych roków szkolnych w całej mojej, za przeproszeniem, karierze zawodowej i mam ogromną potrzebę podsumowania go, gdyż naprawdę kilka dobrych rzeczy mnie w nim spotkało.  Po 28 latach pracy można już czuć zniechęcenie i znudzenie zawodem, zwłaszcza, że satysfakcji finansowej z naszej pracy chyba już się nie doczekamy,  na przekwalifikowanie się jest już chyba za późno, bo nie jestem raczej Leni Riefenstahl, która w wieku 70 lat (oszukując co do swojego wieku) zdobyła licencję nurka i zaczęła kręcić filmy o faunie i florze oceanicznej. Pozostaje mi (nam) albo popadnięcie w rutynę albo jakiś minimalny rozwój. Zatem, ad rem.


1. Przełom

Jeszcze w ubiegłym roku doczekałam się instalacji rzutnika i komputera w swojej pracowni. Wiem, że w niektórych szkołach jest to podstawowe wyposażenie sali lekcyjnej, ale u mnie niekoniecznie :( To był moment przełomowy. Wreszcie mogłam naprawdę w pełni zacząć korzystać z nowoczesnych i całkiem już oczywistych dla niektórych technologii. Nie do wszystkiego potrzebny jest rzutnik, oczywiście, ale do ogromnej ilości baaaardzo się przydaje. Jeden z moich pierwszych wpisów na blogu poświeciłam kilu swoim ulubionym narzędziom TIK. Można go przeczytać TUTAJ. Pewnie wkrótce będę musiała go uaktualnić, bo sytuacje jest rozwojowa.

2. Zlot

W lipcu 2017 roku pojechałam po raz pierwszy na Zlot grupy facebookowej Nauczyciele Angielskiego. Był to już trzeci z kolei, ale jakoś poprzednio się nie składało. Tam wreszcie mogłam spotkać na żywo cudowne osoby, które znałam tylko z wpisów i komentarzy na grupie. Takiej ilości pozytywnych, zaangażowanych, zmotywowanych i entuzjastycznych nauczycieli nie spotkałam nigdy w życiu. Zresztą sam fakt, że ktoś w wakacje, przeważnie za własne pieniądze, jedzie na kilkudniowe intensywne szkolenie zawodowe świadczy o tym, ze nie jest to statystyczny belfer. Pozdrawiam serdecznie cudowne współlokatorki z domku - Kasię i Martę i Gosię, ale z nią się akurat znamy już z pracy. 


3. Creative Lesson Planner

Od razu zaznaczam, że twórcy CLP nie płacą mi za reklamę. Wspominam o nim z własnej nieprzymuszonej woli. W lutym kupiłam sobie dostęp do aplikacji Creative Lesson Planner. Płaci się tylko raz, a aplikacja jest na bieżąco aktualizowana. Zawiera mnóstwo pomysłów jak urozmaicić i uatrakcyjnić lekcje bez większego wysiłku. Ogromna część pomysłów opiera się na wykorzystaniu kreatywności i pomysłowości uczniów, nie wymaga drukowania, kserowania i innych skomplikowanych przygotowań. Oczywiście są i pomysły wymagające większej pracy ze strony nauczyciela, ale przeważnie jest to wysiłek jednorazowy i dany materiał można już potem wielokrotnie wykorzystać. Mi bardzo przypadły do gustu pomysły dotyczące wykorzystania kodów QR oraz pracy z tekstem, ale jest tego tak dużo, że będzie to dla  mnie inspiracją na całe lata.

4. Blog

Zimą, dokładnie podczas ferii zimowych, zaczęłam pisać tego bloga. Czasem miałam potrzebę podzielenia się z kimś materiałami, które udało mi się stworzyć i stwierdziłam, że blog to idealna przestrzeń do ich umieszczania. Ewoluuje on powoli w kierunku postów mniej merytorycznych, ale postaram się zachować jaką taką równowagę pomiędzy naprawdę przydatnymi pomysłami na lekcje a moimi niezbyt poważnymi rozważaniami na temat pracy nauczyciela w ogóle. Daleko mi do gwiazd blogosfery (cytat z Karoliny Kępskiej), ale póki pisanie sprawia mi przyjemność będę go kontynuować.



5. RODO 

Oj, RODO czaiło się już od zimy. Posty na facebooku typu co to będzie po 25 maja, ilu to rzeczy nam nie będzie wolno robić itp. pojawiały się prawie codziennie. Odniosłam wrażenie, że po 25 maja nie będę mogła nawet w myślach wymienić imion swoich  uczniów, bo mogłoby to być naruszeniem rozporządzenia. Mam swoje przemyślenia na ten temat i ogólnie rzecz biorąc wydaje mi się, że najgorzej to siać panikę. Wiadomo, że w tej chwili ostrożniej trzeba będzie podchodzić do danych uczniów, które są nam udostępniane, ale chyb niektórzy nauczyciele popadali w swoistą paranoję, prawdopodobnie pod wpływem szkoleń prowadzonych przez nie do końca kompetentne osoby. Zadziałał tu swoisty mechanizm rynku - stwarzamy problem - siejemy panikę - oferujemy rozwiązanie w postaci szkoleń. Szkoda tylko, że na każdym szkleniu "eksperci" mówią co innego, to znaczy, że chyba jednak mnie ma jakichś spójnych ustaleń i "szkoleniowcy"  na wszelki wypadek zabraniają wszystkiego :)

6. Święty Antoni

Nie chcę kończyć poważnym i niezbyt optymistycznym akcentem w postaci RODO, zatem coś pozytywnego na koniec. Wczoraj przeżyłam koniec świata. Zgubiłam dwa najważniejsze dla mnie pendrivy zawierające cały mój arsenał testów, filmów i filmików na lekcje itp. No same skarby na nich były. Dla większego bezpieczeństwa, żeby się nigdzie nie zapodziały i rzucały w oczy spięte były jedną jaskrawo pomarańczową smyczką. Dzień wcześniej drukowałam z nich opinię o uczniu i pamiętam jak "bezpiecznie usunęłam urządzenie z komputera". Od tego momentu jak kamień w wodę. Chciałam je wziąć rano ze sobą do pracy, na wszelki wypadek, gdyby opinia wymagała edycji, ale ich nie znalazłam. Po powrocie do domu rozpoczęłam poszukiwania. Podzieliłam mieszkanie na sektory i każdy metodycznie przeszukiwałam - bez efektu. O nie, przepraszam, efektem było znalezienie dawno zagubionej ładowarki do smartfona, którą już zdążyłam odżałować ;) Uruchomiłam całą rodzinę stosując system motywacyjny w postaci 50 złotych dla uczciwego znalazcy. Poruszenie trwało krótko i skończyło się jedynie na słownym wsparciu typu "dobrze ci tak, bo ty nigdy nie odkładasz nic na woje miejsce, na pewno wrzuciłaś do śmieci, a ja to zawsze wiem gdzie co mam itp". Zainspirowana wspomnieniem o śmieciach przeszukałam dokładnie kosz na odpady suche, potem na mokre (Brrr), niestety nic. Zajrzałam wcześniej do lodówki, zamrażarki, pralki. Poszukałam wsparcia na facebooku, gdzie między innymi zasugerowano mi, że może kot gdzieś zawieruszył (przepytałam kota - nie przyznał się). Dzisiaj rano sięgnęłam dna przeszukując kontener na osiedlu, bo mój syn wyrzucał śmieci pod moją nieobecność, mam nadzieję, ze żaden sąsiad mnie nie rozpoznał,. tym bardziej, że nic nie znalazłam i upokorzenie było tym większe. W końcu pomodliwszy się do świętego Antoniego znalazłam je na łóżku syna pod kołdrą. Pewnie chciał negocjować stawkę za odnalezienie :) I wiecie co, to była najpiękniejsza chwila tego roku szkolnego. Pozdrawiam wakacyjnie :)

Komentarze

Popularne posty