Zombie - transformacje na Zlocie anglistów w Ostrowie

 

Nie będę się tutaj przedstawiać z imienia i nazwiska, chcę zachować anonimowość, gdyż boję się reakcji osób, o których wspomnę w poniższym poście. Pomimo szczerych chęci, trudno mi będzie nie skrytykować niektórych  uczestników tego wydarzenia (mowa o VII ZLOCIE ANGLISTÓW w Ostrowie Wielkopolskim). Dostanie się również organizatorom. 

Zlot rozpoczął się 5 lipca 2021 roku. Na początku wydawało się, że wszystko jest ok. Uczestnicy zagubieni, smutni, szukający swoich pokojów. Czyli takie typowe onlineowe Zombie. Nikt nie patrzył sobie nawzajem w oczy, w czym bardzo pomagały covidowe maseczki, które można było założyć aż na czoło. Wyglądało na to, że chociaż jest to zlot na żywo, nawyki, których nabrano podczas lockdownu zostaną już z ludźmi na zawsze i nie ma powrotu do przestarzałych form interakcji. Trochę mnie na początku zaniepokoił wygląd osób, które pojawiły się na Zlocie. Oprócz głowy, szyi i ramion, mieli również ręce, nogi, tułów, a niektórzy nawet biust (chyba rozmiarówka się zmieniła nieco od czasów spotkań na żywo). Ciężko się było przyzwyczaić, już sam widok twarzy, a nie avatarów lub czarnych okienek był trochę przerażający, ale całe postacie - brrrrr. Uważam, że na przyszłość organizatorzy powinni rozważyć narzucenie uczestnikom noszenie obowiązkowych nakryć głowy w kształcie laptopa lub monitora, które okalałyby twarz.  Ledwo się otrząsnęłam z pierwszego szoku, poczułam, że ktoś mnie łapie w biegu i próbuje wyściskać!!! Było to niejaka Anna M., która pamiętała mnie z poprzedniego zlotu w epoce kamienia łupanego w Ślesinie. No przepraszam bardzo, wtedy były inne czasy i dotyk był ok, ale teraz - ja jakoś odwykłam. Musiałam się ratować gorącą kawą, bo inaczej pewnie bym zeszła na miejscu.

Od samego początku do niektórych prezenterów nie docierało, że czasy się zmieniły i wszystkie wystąpienia na żywo są już passe. Przez moment liczyłam na to, że Karolina Kępska, której prezentacja otworzyła zlot już to rozumie. W końcu tytuł sesji Szkoła 4.0 -  czy transformacja cyfrowa w szkolnictwie to tylko puste słowa? zobowiązuje, prawda? Ale gdzie tam, niby pokazuje, że edukacja musi się zmienić, że szkoła nie nadąża zupełnie zamrożona w metodyce z XIX wieku, ale jako można o tym mówić na żywo. Okraszać wszystko żartami, dygresjami i angażować słuchaczy? Po jej wystąpieniu kilkanaście nauczycielskich zombie nabrało rumieńców i zaczęło przejawiać jakieś objawy życia. No straty były ogromne. Jak ktoś nie wierzy, niech sobie obejrzy nagranie. Ja naprawdę nie przesadzam. 

Kolejny dzień Zlotu rozpoczął się od eksplozji, a potem było jeszcze gorzej. Wystąpienie niejakiej Małgorzaty Klecuń odczułam jakbym dostała obuchem po głowie. Zamiast nas utulić do snu monotonnym głosem i tysiącem szarych slajdów, od razu wywołała uśmiech na twarzy zlotowiczów ekstrawagancką fryzurą. 

Nie popieram takiego efekciarstwa! Prezenter powinien być skromny, szary, nudny i nienachalny. Ale nie Małgosia. Przy tym popisywała się metaforami w stylu "wyciskam podręcznik jak cytrynkę". 

Mam wrażenie, że przez moment, może widząc moją minę, próbowała jakoś ratować sytuację udając, że nie potrafi przewinąć własnej prezentacji, ale to był tylko trick, okazała się nadzwyczaj biegła, ale oczywiście jak to takie perfidne osoby mają w zwyczaju, kokietowała, że ona się po prostu tak szybko na naszych oczach uczy. Obrzydliwe kłamstwo, w które chyba nikt nie uwierzył. Ale cóż, prezentacja spowodowała, że populacja Zombie spadła o kolejne kilkadziesiąt procent.

W samo południe wystąpiły jakieś dwie starsze panie, niejaka Karina Frejlich i Katarzyna Choroszy. Tytuł prezentacji Geniall(y)able lessons - czyli merytoryka i zabawa w jednym już od początku sugerował, że nie będzie to nic dla mnie, ale dałam im szansę, w końcu Genially to aplikacja internetowa, więc w sam raz do hipnotyzowania i usypiania młodzieży. Cóż, okazała się przerażająco aktywizująca uczniów, a przy okazji i widownię. O ile jeszcze Katarzyna Choroszy robiła co mogła, żeby nas ponudzić, to Karina Frejlich brylowała na całego, ekscytowała się każdym zadaniem, zarażając swoim entuzjazmem wszystkich wokół. Trup zombie słał się gęsto.

Te osoby muszą mieć chyba jakąś manię wielkości (choć wzrost mizerny), bo katowały nas swoim wystąpieniem jeszcze po południu. Mam uzasadnione podejrzenie, że Karina Frejlich zrobiła pranie mózgu Katarzynie Choroszy po pierwszym wystąpieniu, bo tym razem była już bardziej ożywiona, a szkoda, bo prawie ją polubiłam. Nie są to jakieś normalne osoby, opowiadały cały czas o escape roomach edukacyjnych. Po cichu liczyłam na ich porażkę, bo tytuł prezentacji "Online, offline czy hybryda - escape room się zawsze przyda" świadczył o miałkości umysłowej obydwu pań (te  żałosne rymy częstochowskie), ale widać takie są obecne trendy i nikt się jakoś nie zorientował, że to jest kiepskie. Zombie na sali już prawie nie było, sami żywi rozbawieni ludzie. To straszne!!!

W środę wszystko było ok, miałam wrażenie, że kilka zombie przybyło do momentu wystąpień dwóch koszmarnych pań. Pierwsza dobiła mnie Agnieszka Mikosz swoją sesją Zrozumieć, Zmotywować, Zaangażować, czyli 3 zet w pracy z nastolatkiem (tak nawiasem mówiąc 3 zet zupełnie inaczej się rozwija, może wiecie jak?). Zupełnie nie wiedziała, że jej zadaniem jest utrwalić, a nawet pogłębić otępienie i zzombienie oglądających ją osób. Po pierwsze zdradziła wszystkim sposoby na zmotywowanie i zaangażowanie uczniów, po drugie korzystała z niedozwolonego sponsoringu, a może nawet dopingu, wykorzystując bezczelnie cyfrę 3. Tani chwyt swoją drogą, od dawna stosowany już w XX wieku przez twórców Ulicy Sezamkowej. Ale widać warto uderzyć w sentymentalną nutę, bo wiele osób się ożywiło widząc zdjęcie Elmo, Wielkiego Ptaka czy Ciasteczkowego Potwora. Najgorsze, że wzbudziła nawet przez moment moje zainteresowanie, choć jestem odporna na takie chwyty, serce mi szybciej zabiło i policzki się zaróżowiły.

Sesja Danki Gierczak Let the pencils speak, czyli po co nam bazgroły na lekcjach brzmiała obiecująco. Nudne szare ołówki, to coś co zombiaki kochają. Nie dała nam jednak żyć. Mam wrażenie , że konsultowała się z Agnieszką Mikosz, bo coś niecoś wie o pracy mózgu człowieka. Poza tym zaraziła wszystkich miłością do odręcznych notatek ilustrowanych autorskimi rysunkami. 

Te słodkie rameczki, ekspresyjne ludziki, ikonki - to było dla mnie straszne. Ze zgrozą obserwowałam jak wszyscy obok odkładali  swoje smartfony i brali się za rysowanie. Sama mam sketchnotkową notatkę z tej sesji. Wszystkie moje ideały legły w gruzach, a ilość zombiaków, które przeżyły tę sesję można było liczyć na palcach jednej ręki.

Czwartek był dniem ciężkim, gdyż wytoczono w tym dniu armaty przeciwko zombiakom. Zaczęła Joasia Stanek zarażając widownię miłością do organizowania konkursów nie tylko na szczeblu szkolnym, ale także powiatowym, a pewnie w domyśle  ogólnopolskim i globalnym. Nie było szansy wyskoczyć z jakimś "tego się nie da, u nas to niemożliwe", bo Asia od ponad 20 lat organizuje swoje Maratony Angielskiego i wszystkie problemy już napotkała i rozwiązała. Od początku ta sesja nie była przyjazna zombiakom. Na środek wyszła piękna, dowcipna i przy tym inteligentna i elokwentna kobieta. Mówiła zupełnie bez kartki i wspomagania się prezentacją, a potrafiła zaczarować słuchających tak, że po jej wystąpieniu wszyscy zaczęli kombinować jakie konkursy zorganizować i kto wśród znajomych i nieznajomych mógłby im w tym pomóc. Populacja nauczycielskich zombie spadła prawie do zera. 

Jeśli jakiś zombiak przetrwał do czwartkowego popołudnia, wykosiła go Regina Szuszkiewicz z Regipio. Już sam tytuł zapowiadał, że będzie ostro: Uczniowie dotlenieni- szczęśliwsi i lepsi! Czyli wszystko o zajęciach w plenerze. Nikt już nie miał sił oprzeć się piknikowym kocyczkom, ciasteczkom i kartom Regipio. Nawet najoporniejsi zaczęli nagle skakać, kręcić różnymi częściami ciała i głupkowato się uśmiechać. Przykro było patrzeć na rozchichotane grono anglistów, którzy już zapomnieli, że lekcje na żywo, a tym bardziej w plenerze są dla zombie zabójcze.

Trochę nadziei wlała mi w serce Dorota Werner ze swoją sesją Naucz mnie słyszeć, dowiedzieliśmy się, że z umiejętnością słuchania jest źle i będzie jeszcze gorzej. Ale większość zombiaków była już wyleczona i wierzyła, że da się na wszystko zaradzić.


Rano było źle, ale wieczór był już prawdziwym koszmarem. Śmichy, chichy i niewybredne żarty podczas loterii plus głosowanie na Złotego Członka (sic!) Zlotu 2021. To głosowanie musiało być jakoś ustawione, gdyż wygrała Karina Frejlich, która od początku mówiła, że ma chrapkę na ten tytuł. Cały czas starała się wykazać, udając, że rozwiązuje problemy techniczne i pomaga organizatorkom Zlotu, ale mam podejrzenia, że te problemy najpierw sama stwarzała  wyciągając jakieś magiczne kabelki lub wciskając dziwne przyciski, po to tylko, żeby później wyjść na eksperta. Wygląda mi na taką osobę i wcale nie przemawia przeze mnie zazdrość. Spójrzcie zresztą na poniższe zdjęcie, widać, że zależało jej raczej nie na tytule, a na nagrodzie. Dla mnie to upadek etosu nauczyciela i nauczycielskiego zombie.


Nie mogę tutaj wspomnieć o osobach odpowiedzialnych za cały Zlot. Sylwia Grubiak, Beata Majewska, Małgosia Konopczyńska i wspomniana już Joanna Stanek nie potrafią utrzymać w nauczycielach stanu ZOMBIE. Na każdym kroku widać było ich niekompetencję w tej materii. Czy nie można było zapowiedzieć wystąpienia bez silenia się na dowcipy?!!! Czy naprawdę konieczne było podnoszenie poziomu ekscytacji uczestników poprzez podstępne rozdawanie zlotowych krówek? Czy wspólne zdjęcie w zlotowych koszulkach pomogło jakiemuś zombiakowi? 

Sami odpowiedzcie sobie na te pytania. 

Inne spojrzenie na Zlot, moim zdaniem pełne błędów i wypaczeń ma Karina, jej wpis znajdziecie TUTAJ

P.S. Konwencja zombie nauczycielskiego to pomysł Kariny Frejlich, była moim natchnieniem i bardzo jej za to dziękuję.

Jeśli lubicie przeprowadzać lekcje kulturowe zapraszam do grupy na Facebooku Kulturowe lekcje języka obcego. Czeka tam na was mnóstwo inspiracji.

Jeżeli kochacie escape roomy zarówno te cyfrowe jak i tradycyjne, zapraszam do grupy na Faceboku Escape Roomowy Raj. Znajdziecie tam mnóstwo gotowych escape roomów do wykorzystania podczas lekcji języka angielskiego (ale nie tylko), a także możecie podzielić się swoimi.








Komentarze

Beata Eupro pisze…
Hahaha. Cudny opis. Piorę mózgi dalej i liczę że jeszcze się z wami kiedyś spotkam. Uwielbiam ludzi z dystansem do siebie. Jaki zew zombie został ustalony? Yyyyyyyyy?

Popularne posty